Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4
Woda chlapała i próbowała dostać się do oczu. Może był nieco dalej, ale nachylanie się nad obijającą się o skałę kłodą też nie było niczym przyjemnym. Miał nadzieję, że nic z niej nie odpryśnie albo całość nie złamie się nagle i nie porwie któregoś z nich z prądem na bok. Albo gorzej, taki kawałek drewna łatwo było sobie wbić.
Ale nie bardzo miał czas zastanawiać się nad tym wszystkim.
Chwycił mocno rękę dziewczyny, kiedy tylko mu ją podała. Pociągnął, ale niemal w tym samym momencie wstrzymał się nagle, kiedy tuż obok nich przemknął jakiś czarny cień. Egon schylił się odruchowo i zasłonił twarz skrzydłem, spodziewając się ataku tego czegoś, ale zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Nie szukał wzrokiem dziwnego zjawiska, zamiast tego wciągnął dziewczynę na skałę i obejrzał się na brzeg.
Koń tam wrócił, to było do przewidzenia, ale jego uwagę przykuła zaraz kolejna sylwetka. Co to za facet? Czarny prychnął cicho i odsunął się od niego, nie spuszczając zeń bacznego wzroku, ale to niczego nie wyjaśniało.
— Nic ci nie jest? — rzucił do ciemnowłosej i przeleciał wzrokiem po kłodzie. — Gdzie ten mały? — Rozejrzał się po wodzie, bliżej i dalej, aż dostrzegł skrzydlatą jaszczurkę na plaży. — Jak... — bąknął, ale szybko się opamiętał, to nie było teraz takie ważne.
Pniak obił się o skałę i szybko podryfował dalej z prądem.
Egon zagwizdał, a zaraz zaklął cicho, bo koń tylko zakręcił się na brzegu i nie miał zamiaru wracać do wody.
— Wdech i trzymaj się mocno! — rzucił do dziewczyny i pociągnął ją do wody. Mogła się złapać jego skrzydła, ale jeśli wolała ramiona, wykorzystał je jako pomoc w wiosłowaniu. Powrót nie był przyjemny, nie był też wcale prosty, ale drakon przynajmniej umiał pływać. Nurt zepchnął ich co najmniej kilka metrów w dół rzeki, jednak nie było to wielką przeszkodą.
Jeśli miała jakieś problemy, to pomógł jej wejść na brzeg, przytrzymał, żeby się nie przewróciła. Woda lała się z nich strumyczkami, ale Egon sie uśmiechał, w końcu oboje byli żywi, a to dostateczny sukces.
— Trzymasz się? — spytał, spoglądając na nią, a dopiero za moment podniósł wzrok na tajemniczego jegomościa kawałek dalej. Jegomościa z uszami. Na ten widok Egon zmarszczył lekko brwi, czegoś takiego jeszcze nie widział.
Czarny koń przydreptał do nich niespiesznie, ale dalej nieufnie zerkał na dziwnego królika, który zjawił się znikąd.
He said: "son, have seen the world? Well, what would you say if I said that you could?
Just carry this gun, you'll even get paid." I said "That sounds pretty good..."
Black laether boots spit-shined so bright, they cut off my hair but it looked alright.
We marched and we sang, we all became friends
as we learned how to fight...
Offline
Beatrycze trzymala się Egona tak, jakby zależało od tego jej życie... Bo tak właściwie było, gdyby nie nieznajomy to ona i Ith pewnie byliby już na dnie rzeki. Kobieta zamknęła oczy, gdy woda znów prysnęła jej w twarz - może dlatego właśnie nie zauważyła szybko przemykającego nad nimi cienia, poczuła tylko, jak Egon na chwilę przestał ją wciągać, ale chwilę później była już na skale. Legła na głazach trochę jak ten pień, który ciągnął ich w toń wody, usiłując jakoś złapać oddech - adrenalina co prawda cały czas płynęła w jej żyłach, ale czuła się wykończona i było jej potwornie zimno - zaraz jednak uniosła się na łokciu, słysząc słowa obcego.
-Chy...Chyba jest okej.-Powiedziała lekko ochrypłym głosem, i chciała podziękować Egonowi, gdy ten wspomniał o Ithu.
Beatrycze aż do teraz nie spostrzegła, że ciężar jej z pleców zniknął, była w zbyt dużym szoku, żeby to dostrzec. Dopiero słysząc słowa mężczyzny zmiennokształtna obejrzała się zdezorientowana, i już czuła, że zaczęła panikować, gdy jej wzrok natrafił na smoka - całego i zdrowego, siedzącego na plaży.
-Co...-Wymknęło jej się z ust, ale prawdę mówiąc w tym momencie nawet już jej jakoś to bardzo nie zdziwiło - cały ten dzień był serią dziwnych zdarzeń, w życiu nie była w tylu... Chorych sytuacjach w tak krótkim czasie. Sapnęła tylko lekko z jakby pewną dozą irytacji - wszystko ją już przerosło, i chciała tylko wziąć i położyć się w jakimś łóżku, i zapomnieć o tej całej serii nieszczęść, ale nie było jej to dane - przed nią i przed mężczyzną czekała jeszcze ostatnia prosta do brzegu do pokonania.
Beatrycze zebrała się z pewnym trudem na nogi - te trochę się pod nią uginały, chyba od wysiłku, jakim było płynięcie w rzece - po czym pozwoliła Egonowi zaciągnąć się z powrotem do wody. Chwyciła się mocno jego ramion i ignorując piekący ból zmęczonych już wysiłkiem mięśni, spróbowała jakoś mu chociaż odrobinę pomóc, również wiosłując w trakcie ich przeprawy.
Drakon musiał pomóc jej w wyjściu na brzeg, bo ta chociaż się starała, to już trochę nie wyrabiała - nie była żołnierzem tak jak on, i wszystko to było dla niej potwornie wyczerpujące, to też pierwsze, co zrobiła, to bezceremonialne usiądnięcie na piasku.
Bylo jej naprawdę zimno. Gdy byli w wodzie, nie zwracała na to tak bardzo uwagi, bo cały czas się ruszała i była zbyt zajęta próbami nie utopienia się, żeby jakoś to odczuć. Dopiero teraz, gdy emocje zaczęły trochę opadać, uświadomiła sobie, jak bardzo zmarzła. Już wyjściowo nie było jakoś wybitnie ciepło, pogoda byłą wiosenna, a ona jeszcze dosłownie przed chwilą zaliczyła olimpijski wysiłek życia w postaci płynięcia w głębokiej, lodowatej rzece. Czuła się i wyglądała trochę jak jakiś wymęczony życiem szczeniak,którego ktoś wrzucił do kałuży - próbując się jakoś chociaż trochę dogrzać, przyciągnęła do siebie nogi - dygotała, i prawdę mówiąc nie wiedziała, czy to jeszcze adrenalina, czy chłód.
-Żyję jakoś...-Powiedziała, gdy mężczyzna odezwał się do niej. Była trochę w jeszcze zbyt dużym szoku, żeby całkowicie pojąć, co ich właśnie spotkało z Ithem, ale jakieś podstawowe zasady kultury osobistej i tak pozostały w jej głowie, więc zerknęła na Egona. -Dziękuję. Pewnie... Pewnie sami byśmy nie przeżyli.
The devil said, "Sit and have yourself a glass"
He said "I know you're angry right now, but the feelin' will pass
So keep your cup tipped up when you're feelin' down low
And when you finally forget your purpose, you'll be stumblin' on down my side of the road"
Oh you know it ain't good for you
To keep going on like you do
Time's running away and it's running fast
Offline
Piasek.
Piasek.
Piasek.
Piasekpiasekpiasekpiasekpiasekwszędziepieprzonypiasek.
Piasek w jego włosach. Piasek na jego ubraniach. Wszędzie piasek.
Podnosząc się. Shadou zaczął gorączkowo roztrzepywać się z piasku. Wyglądał teraz jak siedem nieszczęść, z rozwichrzonymi włosami po upadku i pokryty drobinkami piachu. Królik zmarszczył brwi z irytacją.
…
Czerwień przyozdobiła piasek pod jego stopami.
Shadou polizał górną wargę, czując metaliczny posmak własnej krwi, która zaczęła powoli sączyć się z jego nosa. Była to niechciana reakcja, wynikająca z wykorzystania jego mocy. Ciekawe. Takie problemy miał, kiedy dopiero odkrywał, jak w ogóle owe moce działają. Stare, dobre czasy, co nie? Denerwujące, acz intrygujące. Każdy świat równoważył jego egzystencję na swój własny sposób. W końcu Shadou musiał przynajmniej minimalnie wpasować się w zasady rządzące danymi wymiarami. Ten konkretny świat wydawał się wyjątkowo… przytłaczający. Z narastającą irytacją mężczyzna otarł twarz dłonią, pozostawiając czerwony świat na ręce i policzku. Jego dłonie zaczęły szukać torby. Zanim w końcu odnalazł swój bagaż, jedną ręką już zdążył ubrudzić swój sweter… Dobrze, że był ciemny. Królik zaczął grzebać w poszukiwaniu jakiegokolwiek materiału, aż w końcu znalazł coś odpowiedniego. Shadou szybko przetarł twarz oraz dłoń wydobytą szmatą.
Cudownie. Przynajmniej to jest załatwione.
Wzrok mężczyzny powędrował w kierunku stworzenia. Smok. Raczej dorosły osobnik. Stworzenie wydaje się być zdatne do sprawnego poruszania się. Nieporadne przednie łapy. Dobry kamuflaż. Posiada skrzydła, choć prawdopodobnie słabo dostosowane do długich lotów. Ciekawy okaz. Shadou raczej rzadko ma możliwość zobaczyć mniejsze smoki. Zazwyczaj są ogromne… A te, które potrafią mówić, bywają irytujące w rozmowie. Często przemądrzałe. Pytanie, czy gad jest inteligentny?
A właśnie.
Królicze uszy skierowały się w stronę człowieka i... istoty człekokształtnej? Dopiero potem Shadou odwrócił wzrok w stronę tej dwójki. Cała trójka zdała się wymienić spojrzeniami przez chwilę. Nic dziwnego - królik był nagłym intruzem, chociaż wyjątkowo to nie on wydawał się tutaj najdziwniejszy… Przynajmniej w jego opinii. O reprezentację pół-ludzi nie musiał się tutaj martwić, biorąc pod uwagę obecność drakona.
To nieważne. Interesowało go tylko to stworzenie, nie zaznajamianie się z kolejnymi osobnikami.
Szkoda marnować czas. Za chwilę znowu będzie trzeba wyruszyć w podróż. Zaczynać od nowa. O ile tu nie utknąłem.
…
Mam dość podróżowania samemu.
Shadou odrzucił inwazyjne myśli.
Królik skierował swój wzrok w stronę małego smoka. Jego dłoń znowu sięgnęła w kierunku torby, poszukując notatnika –…
Smok się odezwał.
Ręka królika zatrzymała się na torbie, a uszy skierowały się w stronę gada z wyraźnym zainteresowaniem. Ciekawe. Czyli jednak inteligentny. Przynajmniej na tyle, by potrafił się komunikować. Dopiero potem Shadou zauważył stan w jakim był smok. Dyskomfort zdawał się pochodzić ze skrzydła. Nadwyrężony mięsień? Byleby nie złamany. W każdym razie nic dziwnego, rozważając bliskie spotkanie gada ze śmiercią. Shadou zastanowił się dłuższą chwilę nad przekazaniem czegoś ze swojego wyposażenia medycznego… Krem, maść lecznicza, zioła… Nie. Te pochodziły z innego świata. Kto wie, jak organizm tego stworzenia mógłby zareagować na kontakt z obcymi surowcami. Kiedy będzie czas, wypadałoby to wszystko spalić. Przynajmniej do czasu, aż Shadou nie zbierze nowych zapasów.
Nie nadwyrężaj mięśnia ani kończyny przez parę dni, na tyle ile możesz. Tym bardziej żadnych niebezpiecznych kąpieli. - Shadou odezwał się sztywno neutralnym tonem. Ekspresyjnie nie wyrażał wiele. W kontraście do jego neutralności, rzucony żart o ‘niebezpiecznych kąpielach’ mógł co najwyżej zabrzmieć specyficznie. Królik kucnął, by zbliżyć się do poziomu gada. - Oprócz tego, wszystko w porządku?
Nie zapominasz się czasem?
Shadou mrugnął. Jego oczy mignęły w kierunku dwójki ludzi… humanoidów, którzy nadal boleśnie istnieli za jego plecami. Shadou losowo się pojawia, ratuje gada i odzywa się jak gdyby nigdy nic. Dopiero teraz go uderzył absurd sytuacji. Kąciki ust królika zatrzęsły się do góry.
Ile razy będziesz się pakować w takie sytuacje bo jesteś samotny? Tyle światów przeszedłeś, a nadal nie umiesz się konkretnie przedstawić.
…
Shadou odrzucił inwazyjne myśli.
Offline
A mogłem sobie zostawić tą papierkową robotę na następny dzień... - rozmyślał Hikaze przychodząc tutaj, aby zebrać potrzebne mu materiały do zamówienia, które otrzymał od jednego ze swoich klientów, kiedy prowadził w ostatnich dniach sklep - W świecie... a może krainie z której pochodzę aż tak dużej dokumentacji do ogarnięcia nie było. Cholera...
Ten dinozaur w ostatnich dniach nie miał praktycznie za dużo szczęścia co do prowadzenia sklepu - to ciągle jakieś zamieszanie, to jakieś małe spory z klientami. Do tego wszystkiego jeszcze zbliżał się okres, kiedy musiał ogarnąć dokumentacje, a bardziej coś w stylu raportu związanego ze swoim sklepem. Raportu, który prowadzi samemu raz na jakiś czas, aby sporządzić, jakie zyski i straty osiągnął pod względem finansowym lub też towarowym. Robienie takiej rozpiski pozwalało mu się łatwiej zorientować, co trzeba będzie uzupełnić przed ponownym otwarciem sklepu. Co ciekawsze, znajdywały się tam też wpisy dotyczące zamówień na wybrane przez klientów przedmioty, które miały postać... małych karteczek papieru.
Hikaze podszedł bliżej rzeki, po czym wyciągnął ze swojego plecaka zwitek, na którym było zapisany jedynie jeden przedmiot, który potrzebuje do zrobienia zamówienia: "Krzemień rzeczny". Pomimo iż było już w miarę ciemno - dinozaur był w stanie jakoś przeczytać to, co miał tam zapisane.
O ile rozumiem, że takiego rodzaju surowce są potrzebne do różnych rzeczy... - pomyślał po czym westchnął - Tak zbieranie ich czasem potrafi być męczące...
... zwłaszcza, że w tej sytuacji muszę zamoczyć swoje pióra. A to nie jest przyjemne uczucie... - schował papier z tekstem do plecaka, stanął przed wodą i spojrzał na tafle - No i jeszcze mokry piasek, który potrafi być lepki... No cóż...
Po wszystkich swoich przemyśleniach wyciągnął teraz inną rzecz - coś, co przypominało na swój sposób wiadro. Postawił ten przedmiot na stabilnym gruncie, aby nie zapadło się, po czym ostrożnie włożył swoje przednie łapy w wodę, aby wyławiać kawałki krzemienia rzecznego, które potrafiły mieć różne rozmiary. Starał się to robić w taki sposób, aby nie dotknąć mokrego piachu, chociaż nie zawsze się to udawało. Wyraz, jaki mu się układał na jego pysku przypominał coś na wzór skrzywienia, widać było, że nie za bardzo podobała mu się ta robota. A w dodatku było w miarę ciemno i woda była zimna, co tym bardziej sprawiało, że ta praca nie była zbyt przyjemna.
W momencie, kiedy wyciągał już ostatnią sztukę, aby uzupełnić "wiaderko", które ze sobą przyniósł - spojrzał kątem oka w dal. Zauważył, że nie jest tutaj sam - najwidoczniej ktoś był jeszcze w tym miejscu oprócz niego.
Zapewne to jacyś mieszkańcy z tutejszych okolic lub coś - pomyślał - Możliwe, że zbierają wodę, aby jej później użyć
Nie zwrócił za bardzo uwagi na to, kim są znajdujące się w pobliżu osoby lub istoty. Chciał ogarnąć materiały do zamówienia w miarę szybko, aby jeszcze móc wrócić do sklepu i ogarnąć co trzeba. Jednakże odnosił wrażenie, że chyba te plany prawdopodobnie się albo przedłużą, albo zmienią swój bieg. Na pewne sytuacje nie ma się po prostu wpływu, prawda?
Offline
Ith zerkał raz na jakiś czas w stronę Beat i tego drugiego, chciał się upewnić, że im też udało się oddalić od rzeki na bezpieczną odległość. Dopiero po chwili przypomniał sobie, jakie plany przerwał im tamten potwór z rzeki. No właśnie, potwór. A co jeśli dalej się tu czaił? Może powinien o tym wspomnieć?
Sytuacja była lekko niezręczna, przynajmniej ze strony zielonego. Przybysz z uszami nie zareagował na podziękowanie, tylko zaczął mu się przypatrywać. Coś mu nie pasowało, w tym co powiedział? Ith lekko przechylił pytająco głowę, ale na to również nie dostał odpowiedzi. Dopiero po chwili gość sztywno mu odpowiedział, kompletnie od rzeczy. Czy naprawdę aż tak było widać, że bolało go skrzydło? No chyba, że ten zauważył jego wcześniejszą reakcję. Co nie zmieniało faktu, że odpowiedź byłaby wtedy również dziwnie opóźniona.
-Tak, tak. Dobrze, mamo. - rzucił sarkastycznie. Może trochę niemiło, ale Ith był po prostu już zmęczony. Na pytanie królika trochę się opamiętał, i dodał już nieco milej. -Chyba wszystko okej. O to samo mogę spytać ciebie, ta krew to u ciebie normalne? - podniósł jedną z łap i pazurem wskazał w stronę swojego nosa, dając królikowi znać, o co mu chodziło.
W sumie dopiero teraz zaczął zastanawiać się, jak w ogóle znalazł się na brzegu. Wszystko stało się w ciągu sekundy, jak to w ogóle było możliwe? Ith postanowił nie zasypywać przybysza pytaniami, zamiast tego czekał na jakąś odpowiedź z jego strony. W międzyczasie rozejrzał się wokół, gdzieś w oddali zauważając jakąś sylwetkę. Niedużą, większą od niego, ale nie na tyle, by potraktować to jako zagrożenie. Zresztą, dzielił ich na tyle duży dystans, że Ith byłby w stanie zareagować. Chyba. Po dzisiejszym dniu zaczynał mieć wątpliwości.
Offline
Zerknął po swoim ubraniu, ale niespecjalnie chciało mu się je teraz doprowadzać do ładu. Nie było sensu, kiedy wszystko i tak było mokre. Nawet gdyby pozbył się paru śmieci, zaraz nowe się przykleją, a piasek sam się wykruszy. Powinien. To nie było takie ważne, upewniał się tylko, że wszystko jest we względnie jednym kawałku.
Przeniósł uwagę na dziewczynę. Potwierdziła, że żyje, więc tu też było całkiem dobrze. Już miał odwrócić uwagę na pozostałych, kiedy postanowiła też podziękować. Nie spodziewał się. A przynajmniej nie myślał o tym w tym momencie.
— Nic wielkiego — odparł dość niefrasobliwie, po części też dlatego, że jego uwagę odwracał typ z uszami. Bo chyba to były uszy.
Egon ruszył się z miejsca, minął dziewczynę i podszedł do konia, by sprawdzić, czy wszystko, co przypięte było do siodła, nadal tam jest. Torba, śpiwór, broń. Wszystko było mokre, ale nie miał wtedy czasu najpierw pozbywać się bagażu. Zresztą, nie miał też pewności, że znajdzie go z powrotem. Mruknął tylko coś pod nosem i odpiął miecz od siodła.
Zerknął znowu w stronę gościa z uszami, kiedy ten odwrócił się w ich stronę. Nie wyglądał agresywnie, przynajmniej na razie, ale było w nim coś dziwnego, nadal nie wiedział, skąd się wziął i co w zasadzie zrobił.
— Witaj — rzucił, choć powitanie połączone z wyjmowaniem miecza mogło brzmieć dwuznacznie. Drakon jednak nawet nie ruszył się z miejsca, tylko wbił ostrze pionowo w ziemię. — Nazywam się Egon — dodał, zerkając zarówno na niego, jak i na dziewczynę. W międzyczasie wylał z pochwy wodę, która zdążyła się tam dostać i trzymał przez chwilę tak do góry nogami, by jak najwięcej wykapało.
Rzucił okiem dookoła, upewniając się, że żadne kolejne zagrożenie nie zamierzało ich dopaść. Dzień kończył się wielkimi krokami, a grupka wymemlanych przez rzekę znajd mogła wydawać się kuszącą zdobyczą dla jakiegoś dużego drapieżnika. Zwłaszcza, że większość z nich nie wyglądała groźnie. Kawałek dalej, za małym smokiem i uszatym dostrzegł niebieskiego gada. Kolejny mały smok? Mały czy młody? Z tej odległości nie mógł nic stwierdzić, ale ten wydawał się mieć na sobie ubranie czy jakieś rzeczy, więc raczej nie należał do dzikusów.
— Nie chcę marudzić, ale powinniśmy albo się stąd ruszyć, albo rozbić obóz. Niedługo zrobi się ciemno — powiedział tak dla ich ogólnej informacji i zaczekał na jakąś decyzję. Nie zamierzał się jakoś bardzo narzucać, ale jeśli nie będą mieli nic przeciwko, to skorzysta z towarzystwa.
Ostatnio edytowany przez Egon (2025-01-12 19:19:59)
He said: "son, have seen the world? Well, what would you say if I said that you could?
Just carry this gun, you'll even get paid." I said "That sounds pretty good..."
Black laether boots spit-shined so bright, they cut off my hair but it looked alright.
We marched and we sang, we all became friends
as we learned how to fight...
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4